W 1987 roku w polskich szkołach pojawił się podręcznik do edukacji seksualnej. O seksie mówił bez ogródek, radził, jak podjąć decyzję, jak się kochać, by było przyjemnie, jak nie zajść w ciążę. Związki homoseksualne prezentował jako nieróżniące się od heteroseksualnych. Nie straszył seksem w pojedynkę. W szkołach utrzymał się tylko dwa miesiące. Konserwatyści okrzyknęli go „podręcznikiem masturbacji i defloracji”. Postępowcy w zasadzie go nie bronili, uznając za zbyt progresywny. Protestowała tylko młodzież, bo wreszcie ktoś odpowiedział na pytania, które zadawała w szkole i stawiała w listach do seksuologów.
Otwartość i bezpośredniość rozmówców sprawiają, że „Instruktaż nadmierny” przypomina walizkę seksuologiczną z tysiącami listów od młodzieży, które przez lata służyły Wiesławowi Sokolukowi jako materiał szkoleniowy, a dzisiaj są żywym świadectwem ponadczasowych lęków i fascynacji cielesnością.
„Na wstępie mojego listu przesyłam Wam moc pozdrowień. Ostatnio udało mi się kupić gazetę «Jestem», którą bardzo lubię czytać, ale jest prawie nieosiągalna. I właśnie w trakcie czytania trafiłam na artykuł o Waszej Poradni Młodzieżowej, od razu prawie zdecydowałam się do Was napisać, gdyż nie mam sił już milczeć, chciałabym komuś się zwierzyć, zaufać, że uzyskam słowa otuchy, rady, jak dalej żyć, ponieważ mój problem, jak się przekonacie, jest na pewno wyjątkowy i nie mogę już sama sobie z nim poradzić” – fragment podręcznika