Mucha nie siada, proszę Państwa... na byle co. Nie krąży też nad byle czym. Mucha ma ważniejsze zadania. Mucha poleci jednak na lep. Na jaki lep? Otóż to. Dobre pytanie. Na lep właściwy. Dajcie jej do wyboru okruszki chałwy na talerzyku, resztki pączka z renomowanej cukierni Bliklego w Warszawie lub skomplikowany rysunek techniczny na sztywnym papierze, to co wybierze?... Twardy papier. Nie do wiary! Nienormalna jakaś? Nie z tego świata? Nie jesteśmy, niestety, specjalistami od insektologi stosowanej i nie potrafimy zaspokoić Państwa ciekawości. Pretensje prosimy kierować do autora.
Kim w takim razie jest tajemniczy „władca much”? Nie byle kim, bo obcym dyplomatą. Dlaczego w takim razie bawi się na ławeczce w publicznym parku w grę komputerową jak jakiś dzieciak? Co widzimy na ekranie jego laptopa? Muchę! Dlaczego? Nie wystarczą mu bzykające wokół owady? Odpowiedzi na to ważkie pytanie poszukują dzielni stróże prawa. Dla ułatwienia rozwiązania zagadki dodamy, że mucha powieściowa posiada niezwykle specyficzny węch. Bezbłędnie wyczuwa niebotyczne zyski z ropy naftowej. Podążając jej tropem, natrafiamy na pełnomorskie jachty, piękne zamki nad zatoką oceaniczną, wydłużone lśniące limuzyny z olśniewającymi kobietami oraz wyłysiałych, grubych potentatów z wypchanymi portfelami. Jest cudownie. Poczesne miejsce w powieści zajmuje jednak romantyczna miłość dwojga osób płci przeciwnej, nad którą zawisa złowieszcze widmo tłustej, czarnej... muchy. Co mają czynić nieszczęśni zakochani? Jak mają uratować swoje uczucia przed zachłannymi, lepkimi, czarnymi mackami?