Kto nie słyszał o obronie Jasnej Góry przed Szwedami? Jeśli nie z historii Polski, to z „Potopu” Henryka Sienkiewicza albo z filmu Jerzego Hoffmana o tym samym tytule. Przeor klasztoru, grany znakomicie przez Stanisława Jasiukiewicza, zapadł w pamięć jako mąż szlachetny, uduchowiony, wierny Janowi Kazimierzowi i całkowicie odrzucający wszelkie układy ze Szwedami.
Skądże Sienkiewicz zaczerpnął wiedzę o obronie klasztoru jasnogórskiego w czasie potopu szwedzkiego, w 1655 r.? Z tak zwanej pierwszej ręki, czyli dzieła samego przeora zakonu Paulinów Augustyna Kordeckiego, które tenże napisał już w 1657 r. Autor „Trylogii” oparł się na relacji zakonnika bezkrytycznie, dlatego obrona Jasnej Góry przed Szwedami utrwaliła się w polskiej świadomości jako wydarzenie bezprecedensowe i obrosła legendą.
Tymczasem ksiądz Kordecki dość swobodnie potraktował prawdę historyczną, wyolbrzymił własne czyny i znaczenie wojskowej obrony miasta. Przedstawił owe 40 dni jako pełną heroizmu walkę, choć wydarzenie to ledwie dostrzeżono w najbliższej okolicy. Przeor w swoim dziele nie wspomniał, że uznał Karola Gustawa za swojego władcę, a w dodatku pierwsze wydanie „Pamiętnika” antydatował o dwa lata, by sprawić wrażenie, że są to notatki czynione na bieżąco w czasie wojny.
Z całą pewnością „Nova gigantomachia”, bo tak brzmi łaciński tytuł utworu, godna jest przeczytania jako źródło jednej z najbardziej krzepiących narodowych legend.