Dotychczas kwartalnik na to pole nie zapuszczał się zbyt daleko. Trudno je nawet jednoznacznie nazwać: neuronauka czy też neuronauki, bo tłumaczenie angielskiego terminu neuroscience jeszcze w polszczyźnie się nie utrwaliło. Nie bez przyczyny, dyscyplina ta bowiem wplata się w tyle tradycyjnych dziedzin wiedzy – w tym psychologię i psychiatrię, a także medycynę i filozofię, teologię i zarządzanie – że trudno mówić o jakiejś osobnej gałęzi ludzkiej wiedzy. Powstała dzięki technice, która umożliwiła podglądanie ludzkiego mózgu i obrazowanie tego, co się tam odbywa, gdy myślimy, podejmujemy decyzje, cierpimy itd. Przypomina błyskawicznie rozwijający się powój, który zarasta międzydyscyplinarne szczeliny i tworzy niekiedy zupełnie nowy obraz tego, co nauka przez dziesięciolecia uważała za oczywiste. Dotyczy to zwłaszcza psychologii. Obserwując neurony i synapsy, ich błyskawiczne interakcje, niesamowite sieci, tworzące się ad hoc do jakiegoś zadania, uczeni zadają sobie zupełnie poważne pytanie: czy takie czasowniki, jak myśleć lub pamiętać, mają pokrycie w rzeczywistości? A może te skomplikowane procesy wymagają zupełnie nowej terminologii?
Niewykluczone, że w przyszłości psychologię czeka rozłam: na tę akademicką, opartą w mniejszym stopniu na testach i eksperymentach, w większym – na coraz subtelniejszych narzędziach pomiarowych, bardziej zbliżoną do nauk medycznych, fizyki czy chemii niż do nauk humanistycznych. Oraz – na tę praktyczną, przypominającą raczej rzemiosło, podpowiadającą, jak radzić sobie z życiowymi problemami, komunikować się z bliźnimi, uprawiać politykę, sprzedawać idee i towary.
Na razie badacze i popularyzatorzy nauki starają się zabrać szerszą publiczność w niełatwą podróż pomiędzy miliardy neuronów. Nie obywa się to bez pseudonaukowej hochsztaplerki, mamienia czytelników modnym przedrostkiem neuro-. Przestrzegamy przed tym w końcowej części wydania.
Naszym publikacjom można zaufać – autorami większości artykułów i rozmówcami są badacze i badaczki z wiodących ośrodków naukowych: Instytutu Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego (dziękujemy za redaktorski patronat!) oraz Instytutu Biologii Doświadczalnej im. Marcelego Nenckiego w Warszawie.
Rezonans magnetyczny, elektroencefalografia – te terminy podsuwają techniczną metaforykę. Warto jednak wciąż patrzeć na mózg jak na fenomenalny wytwór biologiczny, przypominający tajemniczy, niezmierzony, wiecznie kwitnący i owocujący ogród. Na medycznych przekrojach, a zwłaszcza w naturze, zawartość czaszki wydaje się dość szpetna. Ale umysł podglądany przy robocie jest naprawdę piękny.