Nie każdy felietonista godzien jest tego, by jego dzieła zbierać w całość i oferować w formie książkowej nakładem nie byle jakiego wydawnictwa. Wojciech Wencel to jeden z takich właśnie ludzi pióra.
Nie każdy felietonista godzien jest tego, by jego dzieła zbierać w całość i oferować w formie książkowej nakładem nie byle jakiego wydawnictwa. Wojciech Wencel to jeden z takich właśnie ludzi pióra.
„Wencel gordyjski” to zbiór felietonów publikowanych w latach 2006–08 na łamach tygodnika „Wprost”. Już dawca miejsca może stanowić niejako gwarant, że sroce spod ogona nie wypadły, tylko spłynęły spod paluszków cenionego poety. I rzeczywiście, jest to wybór ciekawy. Kto wie, co w kulturalnej krajowej trawie piszczy, z przyjemnością sięgnie po lekturę i dowie się, co o zjawiskach sądzi ten, który bądź co bądź sam w tej trawie siedzi. Nie bez powodu i niebezczynnie. A felietony dotyczą wielu wydarzeń. Na przykład można przypomnieć sobie, jaki skandal wywołała swoim moskiewskim koncertem kilka lat temu Madonna, i poznać komentarze znanych Rosjan i dostojników Kościoła na ten temat. Albo: czy ktoś pamięta głośną niegdyś piosenkę szwedzkiego zespołu Sabaton, traktującą o bitwie pod Wizną z września 1939 r.? Wojciech Wencel sprowadza ówczesne związane z tym zamieszanie do parteru w sposób naprawdę zaskakująco prosty. Metodą bardziej wyrafinowaną poeta rozprawia się z kapitułą nagrody literackiej „Nike” (co nie zmienia faktu, że lektura jest WPROST pasjonująca) i opowiada o wizycie w naszym kraju Salmana Rushdiego, pisarza słynnego z tego, że w zasadzie powinien już nie żyć. I tak dalej, i tak dalej... Można nie zgadzać się z Wenclem w wielu kwestiach, ale nudzić się, czytając jego felietony – nigdy!