TAMTE SKANDALE
Pamiętam to bardzo dobrze: siadałyśmy wtedy w pięć na klatce, jedna z nas przynosiła zawsze tę najdziwniejszą gazetę, jaka ukazywała się w latach 90., i stawiałyśmy fundamentalne pytanie: czy to, co w niej napisali, jest prawdą. Wszystko zaczęło się w pewnym mieszkaniu, w którym na stole u ojca koleżanki zobaczyłyśmy tytuł „Skandale”. W środku pisma był jakiś tekst o UFO, innym razem o przepowiedniach Nostradamusa, jeszcze innym coś o yeti. Miałyśmy po 13 lat, nieprawdopodobnie intrygowało nas wszystko, co tajemnicze, nieopisane, o czym nie można było znaleźć informacji w normalnym obiegu. Postanowiłyśmy potraktować tę gazetę poważnie. Założyłyśmy więc z koleżankami z bloku MKD, młodzieżowy klub dyskusyjny. Na schodach klatki omawiałyśmy tematy, które „Skandale” podejmowały. Weryfikowałyśmy je. Przynosiłyśmy książki, które miałyśmy w domu, albo wypożyczałyśmy je w bibliotece. Pytałyśmy w szkole nauczycielki. Szybko się okazało, że teksty, które znajdowałyśmy w „Skandalach”, nie mają pokrycia w faktach. Błyskawicznie odkryłyśmy, że ktoś wciska nam kit. Tak mierzyłyśmy się z pierwszymi w naszym życiu fake newsami. Wnikliwie je rozpracowywałyśmy. To był nasz projekt prawda. Przy okazji zdekonstruowałyśmy też mit, że to dziewczynki i kobiety plotkują najbardziej. I że są łatwowierne. Bujda!
Skandale dopadły jednak i nas: klub rozpadł się z powodu jakiejś kłótni, nie odzywałyśmy się do siebie przez pół roku, nie wróciłyśmy już do naszych spotkań na dziewiątym piętrze. Poza tym „Skandale” zaczęły nam się jawić jako przereklamowane i pełne bzdur. Nie dałyśmy się nabrać na zmyślony świat. Ta lekcja nauczyła nas czujności.
Pismo sprzedawało się jednak nadal, w tamtym czasie całkiem nieźle – tak jak świetnie sprzedaje się dziś plotka. To ona bryluje w internecie, w mediach społecznościowych, na portalach. Dla niektórych jest pierwszym – bo łatwym – wyborem. Degeneruje relacje, brudzi narracje, ocenia, wzbudza sensację. Z popkultury wylewa się z każdej strony. Jest narzędziem manipulacji, zatruwa nie tylko kulturę, ale także politykę, naukę, medycynę. Dezorientuje, wprowadza chaos, powoduje, że gubisz się w terenie i trudno wrócić na właściwy tor. Jest darmowa, nie wymaga wysiłku, myślenia.
Ale pierwotnie plotka nie była kojarzona tak negatywnie. Słowo „gossip” wywodzi się ze staroangielskiego i oznaczało kiedyś opiekunkę, przyjaciółkę rodziny. W którym momencie przyjaciółka skręciła w inną stronę i stała w się w tej rodzinie niemile widziana, nie wiadomo.
Dr Agnieszka Mościcka-Teske mówi w numerze o plusach plotkowania i podkreśla wymiar społeczny plotki: „Naukowcy porównują plotkowanie do iskania się zwierząt, naczelne komunikują się przez kontakt fizyczny, a my przez luźne pogaduszki”. One zbliżają, dają poczucie bezpieczeństwa, przynależności. Sprawiają, że czujemy się lepiej. Łączą nas w grupy.
Wiele lat temu pięć dziewczynek połączyło rozpracowywanie plotki. A poczucie bezpieczeństwa i sprawczości dawała nam wiedza.
Dlatego – jakkolwiek byłaby pociągająca – nie dajcie się zwieść plotce. Rozpracowujemy ją dla Was w tym numerze.
MONIKA TUTAK-GOLL