W mieszkaniu z widokiem na Pałac Kultury mam górę kamieni. Szarość w kilkuset wariacjach. Gołębia i niemal krucza. Z domieszką śmietany albo muśnięta malinowym sorbetem. Zimna i ciepła. Każdy kamień został pieczołowicie wybrany z miliona na normandzkiej plaży. Wyoglądany, wygłaskany, przymierzony do dłoni. Dzięki pandemii są coraz gładsze – od mojego dotykania. Bez rękawiczek.
Dotyk i tęsknota, również tęsknota za dotykiem, to główne tematy tego czasu i tego numeru „Obcasów”. Nie dotykamy, bo nie można, bo nie mamy kogo. Nie dotykamy z miłości swoich starych rodziców.
A im cieplej, tym gwałtowniej fantazjujemy, dokąd pojedziemy, gdy już będzie można (jeśli będzie nas stać). Gdzie wrócimy. Ja myślałam, że chcę na tę kamienistą plażę pod klifami, ale po przeczytaniu rozmowy z psychologiem Bartłomiejem Dobroczyńskim już nie jestem pewna.
Przyznaje, że są takie miejsca, w których stajemy się najpiękniejszą swoją wersją. W których życie wydaje się łatwiejsze, a śmierć łagodnieje. Ja tak mam w Normandii. Ale Dobroczyński też uświadamia, że tęsknota bywa jak żmija, a pamięć kłamie. Mówi bezwzględnie: „Tęsknię za kimś, z kim byłem, ta osoba jest już z kimś innym, powrót jest niemożliwy. Po co się w tym pławić? Mogę wydobyć z przeszłości coś wartościowego dla siebie, co mi pomoże. Albo coś, co mnie rozłoży”. I ostrzega, że powroty do ludzi, których tęskniąc, przekolorowaliśmy, do miejsc, w których byliśmy z nimi, mogą być gorzkim rozczarowaniem.
Może się okazać, że gdy wrócę na tę wyśnioną po wielokroć plażę, kamienie będą tylko twardą chemiczną formułką, a ocean bardzo dużym wiadrem wody.
I że czas pojechać w inne kraje.
Zaglądajcie na naszą stronę wysokieobcasy.pl i profil na instagramie @wysokieobcasy_extra