Młoda żona odchodzi od męża. Porzuca znacznie starszego, zamożnego i przyzwoitego gościa dla romantycznego, ubogiego jak mysz kościelna kochanka w swoim wieku. Historia stara jak świat. Gorzej jednak, jeśli niewierna małżonka zabiera ze sobą dziecko. Wtedy mężowi nie zostaje już nic. Nagle przestaje być pracoholikiem i zbawcą ludzkości, gdyż – zdumiony – odkrywa, że bez miłości żadne z jego dotychczasowych zajęć nie ma sensu.
No tak, to naprawdę może się przydarzyć każdemu. Ale gdy skrzywdzonym (czy jednak rzeczywiście?) mężem jest znakomity chirurg, profesor Rafał Wilczur... O, tu już banał się kończy. Profesor nie wróci bowiem z rozpaczliwej pijackiej włóczęgi po mieście do domu, o nie! Wskutek pobicia traci pamięć i, nie wiedząc, kim jest, tuła się po kraju. Wreszcie, dzięki splotowi pomyślniejszych nieco okoliczności, znajduje dach nad głową u wiejskiego bogacza, młynarza. Przyjmuje nazwisko Antoniego Kosiby i pomaga w gospodarstwie. Jednak drzemiąca dusza wytrawnego chirurga daje o sobie znać w odpowiedniej chwili. I odtąd cieszy się zasłużoną sławą wiejskiego znachora. A dalej, co wydawałoby się niemożliwe, jest jeszcze ciekawiej...
Powieść doczekała się aż dwóch adaptacji filmowych, a jedna jest lepsza od drugiej. Obie zaś dzięki wspaniałym aktorom, odtwórcom tytułowej roli, Kazimierzowi Junoszy-Stępowskiemu (1937, reż. Michał Waszyński) i Jerzemu Bińczyckiemu (1981, reż. Jerzy Hoffman).